7️⃣ Mitów na temat szczepień, w które wciąż wierzysz
Nabywanie odporności organizmu w obliczu licznych zagrożeń bakteriologicznych i wirusowych to temat, który nigdy nie schodzi z ust. W szczególności jesienią i wczesną wiosną 🌡, gdy wspomniane mikro-demony, uprzykrzające życie niejednemu z nas 🤒, mnożą się niczym grzyby po deszczu. Nie ma się co dziwić, komu niby pasuje czerwieniejący nos 🤧 , zapuchnięte oczy i zmęczone spojrzenie? Nie oszukujmy się, objawy te nie dodają specjalnie uroku. Mówi się, że ładnemu we wszystkim ładnie 🤭, jednak nawracające infekcje stanowią ewidentny wyjątek od tej jakże przyjemnej reguły.
Wraz z sezonowymi przeziębieniami, grypą oraz widmem innych chorób, z którymi nie chcemy mieć nic wspólnego, wraca jak bumerang temat wzmacniania odporności. Tu z kolei pole do popisu dla twórców teorii spiskowych jest olbrzymie, dostępnych jest bowiem cała gama najróżniejszych specyfików, mających służyć podtrzymaniu zdrowia poprzez stymulację układu odpornościowego.
Mamy wieloskładnikowe suplementy diety 🧴, preparaty na wzmocnienie – te syntetyczne i te zupełnie organiczne 🌿, kompleksy witaminowe 💊, o składzie dłuższym niż tablica Mendelejewa i oczywiście – tu chwila ciszy, wzmagająca emocje i element zaskoczenia – mamy również szczepienia 💉. A wraz z nimi niekończącą się listę 🧾 mitów.
Ile osób, tyle wątpliwości 🤔. Ile wątpliwości, tyle mitów
Od lat niezmiennie kwestionuje się bezpieczeństwo szczepień, ich sposób produkcji, stopień przebadania 🔬, rzeczywistewartości medyczne, sens prowadzenia programów, zakładających obligatoryjne przystępowanie do nich określonych grup wiekowych… Właściwie, gdybyśmy mieli trzymać się faktów 🧐, kwestionowane jest niemalże wszystko – od jakości prowadzonych badań, technologii produkcji, przez sposób podawania, po aspekt skuteczności oraz owiane niesłabnącą sławą NOP-y 😵.
Istnienie mitów nikogo nie powinno zaskakiwać, ponieważ każda nowość, z jaką mamy do czynienia nawet wówczas, gdy w praktyce nowością już nie jest, wzbudza wątpliwości. Z kolei od wątpliwości do spekulacji, a dalej do wyraźnych głosów sprzeciwu droga niedaleka. Tym bardziej, że do nagłaśniania teorii pozbawionych rzetelnych, merytorycznych uzasadnień zyskaliśmy w ostatnich dekadach narzędzie doskonałe 📲 – Internet.
W to mi graj, chciałoby się rzec. Lepszego kanału komunikacji do szerzenia pseudo-naukowych teorii nie sposób znaleźć 😉.Spośród wszystkich mitów dotyczących szczepień, które od lat, stale i niezmiennie, powielane są przez zaangażowanych antyszczepionkowców, trudno wybrać największe perełki. Jednak kilka z nich bezsprzecznie zasługuje na uwagę i skuteczne obalenie.
Mit 1 – Co tam szczepienia, wystarczy higiena 🧼!
Skąd wśród starszych, jak i młodszych przeciwników szczepień przekonanie, że zachowanie najwyższego poziomu higieny 🛀może wystarczyć, w walce z chorobami zakaźnymi? Aż trudno sobie wyobrazić 🙄, że można wierzyć w tak wielką moc wody, mydła i podręcznych środków do dezynfekcji, co więcej, sugerując, że mogą one z powodzeniem zastąpić szczepienia. Niestety 🤷 w tej dziedzinie, absurd goni absurd.
Przestrzeganie zasad higieny jest niezmiernie ważne dla zachowania zdrowia, jednak niezależnie od tego, ile wody popłynie 🚿 i ile mydła spienimy na dłoni 🧼, choroby zakaźne nie znikną. Tylko stale prowadzona profilaktyka szczepień może utrzymać na najniższym poziomie lub ponownie zredukować częstotliwość występowania przypadków takich chorób, jak odra czy polio. W innym przypadku, znów staną się one codziennym, realnym zagrożeniem i to szybciej, niż można by sobie wyobrazić.
Mit 2 – Szczepienie grozi śmiercią 💀
Nie, to nie żart 🙄. Naprawdę istnieje przekonanie, że szczepienia powodują długotrwałe skutki uboczne, jak dotąd wciąż jeszcze nierozpoznane, a tym samym niewyleczalne, mogące w efekcie prowadzić do śmierci 💀.
Przedstawmy sprawę jasno – zanim na rynek trafi jakakolwiek szczepionka, przechodzi ona określony schemat rygorystycznychbadań i szczegółowych analiz, których wyniki albo dowodzą jej bezpieczeństwa i skuteczności, pozwalając na powszechne stosowanie, albo nie. Wówczas jednak produkt taki wycofywany jest, jeszcze zanim w ogóle ktokolwiek pomyśli o jego sprzedaży. Dla szczególnie dociekliwych, takie badania nie trwają kilka miesięcy, lecz kilka, a nawet kilkanaście lat ⌛️.
Wystąpienie reakcji poszczepiennych 😪 możliwe są zawsze, jednak ich przebieg najczęściej jest łagodny dla organizmu i ustępuje po kilku godzinach. Poważne problemy i zaburzenia funkcjonowania ustroju 😰 stwierdzane są niezwykle rzadko, a gdy już się pojawią, stanowią przedmiot zaawansowanych badań.
Szczepienia z założenia służyć mają uodpornieniu nas 💪 na choroby, stanowiące zagrożenie dla zdrowia i życia, w tym celu też są tworzone. Korzyści, jakie niesie z sobą budowanie odporności społecznej, poprzez zapewnienie wysokiej zaszczepialności, przeważają nad ewentualnymi zagrożeniami. Jeżeli mamy już trzymać faktów, to nie szczepienie stanowi zagrożenie, a jego brak.
Mit 3 – Nikt nie choruje, więc po co się szczepić🤔?
Odpowiedź nasuwa się sama. Nikt nie choruje, ponieważ od lat się szczepimy. Szczepimy się, by nie chorować. Wydaje się to dość logiczne 😏. A jednak nie dla wszystkich. Skądś przecież bierze się przekonanie, że skoro choroby zakaźne, którym mają one jakoby zapobiegać, zniknęły w regionie przed laty, nie ma po co się szczepić.
Warto zwrócić uwagę na pewną trudność dla wielu antyszczepionkowców, w dokonaniu prawidłowego rozróżnienia pojęcia „choroba” i „czynniki zakaźne” 🤯. Choroba to efekt, wywoływany przez wciąż istniejące, krążące po świecie trochę jak widmo, czynniki zakaźne. Może niektórych to zaskoczy, ale mają one pewną szczególną super moc 🦸– bez trudu bowiem pokonują granice geograficzne🌍. Stwierdzenie ogniska zapalnego 💥 w południowym Meksyku wcale nie oznacza, że kolejne nie pojawi się po pewnym czasie ☄️ na północy Niemiec. To tylko kilka godzin samolotem ✈️ .
Temu właśnie mają zapobiegać szczepienia – nawracaniu chorób, o których istnieniu mieliśmy szczęście, a właściwie możliwość (będącą skądinąd wynikiem dorobku lub, jak kto woli, „eksperymentu” medycznego, jakim są szczepienia) zapomnieć.
Stara dobra zasada kłania się młodym pokoleniom zglobalizowanego świata 🌎 – lepiej skutecznie zapobiegać, niż potem usilnie starać się wszelkimi sposobami zahamować rozprzestrzenianie 🔛 groźnych chorób.
Mit 4 – Lepiej po staremu przechorować, niż ze szczepieniem eksperymentować
Jakbyśmy słyszeli głos cioci Jadzi 👵 z Zagłębia: „Przechorowałam ja i żyję, i mam się całkiem nieźle. Więc po co eksperymentować? Wszczepiać sobie nieznane preparaty, na których zarabiać mają wielkie koncerny? Gdzie nam, do tych gigantów? Polio na naszej wsi🎑? A, dajże Pan spokój.”
Nic bardziej mylnego 🖐. Każda dobra szczepionka opiera się na innym schemacie oddziaływania na organizm, niż rozwijająca się choroba. Wchodzi ona w specyficzną interakcję z systemem immunologicznym, stymulując jego odpowiedź obronną w ten sam sposób, co infekcja w naturalnych stadiach rozwoju, jednakże nie zachodzi obawa wystąpienia silnej reakcji chorobowej, tym bardziej też związanych z nią powikłań 😰.
O ile sama choroba może nie zasiać wielkiego spustoszenia w silnym organizmie, o tyle jej powikłania potrafią dosłownie wyniszczyć układ odpornościowy ☠️ oraz zaburzyć prawidłowe funkcjonowanie wielu układów. Mając do wyboru nabycie odporności poprzez szczepienie, którego jedynym skutkiem będzie kilkugodzinny ból w miejscu przyjęcia substancji i krótkotrwała migrena😖 lub w wyniku przejścia choroby zakaźnej, z całym jej dobrodziejstwem inwentarza.
Mit 5 – Szczepienie to zło, wiemy, co mówimy 🤨
Jednym z największych mitów utrwalonych wokół tematu szczepień jest próba opierania sprzeciwu wobec ich zasadności na rzekomej wiedzy 🤨 aktyszczepionkowców. Zastanówmy się jednak, jak to jest w rzeczywistości, odpowiadając sobie na kilka prostych pytań ❔ ❔ ❔ .
1. Czy nie zastanawia fakt, że wszelkie próby przekazu informacji o niebezpiecznych skutkach szczepień, o częstotliwości występowania NOP oraz wielu innych, nagminnie poruszanych zagadnieniach są zadziwiająco wręcz proste i jednoznaczne, a przy tym pozbawione naukowych odniesień i dalekie od specjalistycznego żargonu?
2. Czy nie dziwi to, że jako formę zobrazowania ryzyka, jakie niosą z sobą szczepienia, przedstawiane są pojedyncze, skrajnie negatywne przypadki?
3. Czy nie daje do myślenia fakt, że skuteczność szczepień potwierdzona jest licznymi, niezależnymi, złożonymi badaniami, z kolei rzekome dowody antyszczepionkowców nie mają poparcia w wiedzy medycznej i jej statystycznych badaniach?
Wiele tu dramatów i sensacji 📹, nakręcających emocje i efektownie przyciągających uwagę, niewiele z kolei dowodów naukowych i rzetelnej wiedzy 🧐📚. Czy trudno zatem wnioskować, kto ma rację…? 🤔 Tę kwestię pozostawmy pod indywidualną rozwagę.
Mit 6 – Szczepionki mają w sobie rtęć 🌡
Częstą przyczyną pojawiania się wątpliwości względem substancji o aktywności farmakologicznej jest ich skład, a właściwie niewiedza o tym, co w nim jest czym. Rtęć – brzmi strasznie. Od razu przypominają się sytuacje, gdy wszyscy, jak jeden mąż, wyrzucali lub oddawali, gdzie się tylko dało termometry rtęciowe 🌡. Byleby tylko pozbyć się z domu zagrożenia. I te same, toksyczne ☠️ związki rtęci znajdują się w szczepionkach? Jak to w ogóle możliwe?
Otóż, niemożliwe. Szczepionki nie zawierają bowiem niebezpiecznej rtęci ☠️. Preparaty starszej generacji rzeczywiście posiadają w składzie pewną jej postać, jednak tę nietoksyczną, uznawaną za całkowicie bezpieczną dla zdrowia. Tiomersal, bo o nim oczywiście mowa, to związek organiczny, będący pochodną etylenową rtęci, powszechnie stosowany jako konserwant w fiolkach wielodawkowych.
Należy jednak podkreślić, że nowoczesne 🆕, zaawansowane biologicznie preparaty 🔝 🔝 🔝 , oraz te wysoce skojarzone, wspomniany tiomersal wykorzystują rzadko lub wcale❌. Nie ma zatem czego się bać, choć i dotychczas nie było.
Mit 7 – Boom! 💥 Szczepionki powodują autyzm!
Dobrnęliśmy do końca 🔚 listy wstydliwych mitów🧾, w które wciąż, o dziwo 🤷🏻, wielu z nas wierzy. Ostatnie miejsce pozostawiliśmy największej perełce wśród wymysłów zdeklarowanych antyszczepionkowców. To mit szczególnie lubiany i powtarzany, jak mantra: szczepienia powodują autyzm.
Zastanówmy się, kiedy po raz pierwszy pojawiła się informacja o rzekomym związku podania szczepienia przeciw odrze, śwince i różyczce z wystąpieniem autyzmu. Był to rok 1998 – w medycynie, uwzględniając dynamizm rozwojowy wszystkich jej dziedzin, to trochę jak wielowiekowa podróż w czasie 🕰. Następnie przypomnijmy sobie, że badanie 🔬, które stało się podstawą dla ogłoszenia tych skrajnych rewelacji obarczone było poważnymi błędami, również merytorycznymi. Nie bez przyczyny opublikowana 📰 na jego podstawie praca została ostatecznie wycofana i owiana złą sławą.
Jednak raz zasiane ziarno paniki, przy odpowiedniej sile przekazu, kiełkować 🌱 będzie latami. To poważny problem, biorąc pod uwagę skalę ryzyka, jaką osiągamy z uwagi na spadek poziomu szczepień MMR.
Raz jeszcze rzućmy okiem 👁 na tę wstydliwą listę, będącą wynikiem niewiedzy i przekazywanych sobie z pokolenia 👴 na pokolenie 👦 skrajnych przekonań. A przecież to tylko kilka punktów, wierzchołek 🏔 przysłowiowej góry lodowej. Warto jednak, patrząc na nie uświadomić sobie, jaki wpływ na występowanie ognisk chorób zakaźnych na świecie mają bajki. Im więcej ich opowiadamy, tym większe grono odbiorców w nie wierzy, kwestionując otwarcie wieloletnie dokonania medycyny. To błędne koło, z którego trudno się wyrwać.